top of page

FACEBOOK

INSTAGRAM

Kroniki portowe - z dala od zgiełku

Istnieje teoria, według której jeśli po seansie filmowym pamiętamy przede wszystkim muzykę, to film był po prostu słaby. W przypadku książki odpowiednikiem ścieżki dźwiękowej może być klimat powieści, który przysłania nudną historię. Na te przypadłość cierpi najbardziej znana powieść amerykańskiej pisarki Annie Proulx - "Kroniki portowe". 

Kadr z opartego na powieści filmu o tym samym tytule, w rolach głównych Kevin Spacey i Judi Dench

Fabuła jest prosta i w tym na pierwszy rzut oka tkwi jej siła. Główny bohater - przeżuty i wypluty przez życie mężczyzna w średnim wieku wyrusza wraz z dwiema małymi córkami i ciotką do rodzinnej Nowej Funlandii, by tam rozpocząć nowe życie. Początki nie są łatwe, o sensowną pracę tu trudno, położony na skale rodzinny dom popadł w kompletną ruinę, a z tutejszymi ciężko się dogadać. Klimat tej dzikiej, mroźnej krainy i jej specyficzni mieszkańcy sprawiają jednak, że przez chwilę oddalibyśmy wszystko, by być w butach głównego bohatera. Autorka z wdziękiem i uczuciem opisuje zakamarki mglistego wybrzeża, od nadmorskich urwisk i kamienistych plaż po wąskie uliczki miasta i portowe doki. To właśnie opisy krajobrazów i dobrze nakreślone sylwetki postaci, szczególnie tych drugoplanowych, stanowią największy atut "Kronik...". Swoich bohaterów Proulx traktuje jednak już z mniejszym sentymentem niż przyrodę. Główna postać ma nieustannie pod górkę, jego ciotka ma za sobą traumatyczne dzieciństwo, a większość miejscowych marzy o ucieczce z tego zadupia. Mimo lekko depresyjnych nastrojów wszystko, co ich spotyka, budzi w nich zachwyt, nawet, a może szczególnie, najprostsze codzienne czynności. 

Po pewnym czasie czar pryska, a w jego miejsce pojawiają się znudzenie i irytacja monotonią i bezsensownością niektórych wydarzeń. Akcja powieści wyhamowuje do zera w połowie książki, skupiając się na codziennym życiu postaci, których działania przestają wnosić cokolwiek  do fabuły. Taki stan rzeczy, pomijając trzy naprawdę interesujące epizody, utrzymuje się do końca powieści. Powracamy do stwierdzenia, że najjaśniejszym punktem "Kronik..." jest klimat, tworzony przede wszystkim przez nierozerwalny związek bohaterów z morzem. Życie i praca na oceanie są opisane w realistyczny, brutalny i gorzki sposób - harówka na morzu przynosi coraz mniejsze zyski, a  większość miejscowych ma w rodzinie kogoś, kto nigdy nie powrócił na ląd. Oprócz tradycyjnego rybołówstwa, którym trudni się większość mieszkańców miasteczka Killick-Claw, mamy też  historie związane z pracą na tankowcach i platformie wiertniczej.

Jednym z ciekawszych wątków jest ten dotyczący budowy łódki dla głównego bohatera przez miejscowego szkutnika. Długi i dokładny opis całego procesu jest trudny do zrozumienia dla laika i wymaga sporo skupienia, jest jednak tego wart. Udanym zabiegiem jest umieszczenie na początku każdego rozdziału fragmentów z "Księgi węzłów Ashley'a"[1]. Każdy z cytatów nawiązuje w bliższy lub dalszy sposób do treści następującego rozdziału. Autorka w podziękowaniach wspomina autora "Księgi...", Clifforda W.Ashleya i przyznaje, że bez jego dzieła jej historia pozostałaby tylko pomysłem. Mimo tak wyraźnie zaznaczonej roli morza, "Kroniki..." nie należą do marynistyki. Powieść Proulx balansuje na granicy między powieścią obyczajową a traktatem filozoficznym. W żadnej z tych ról się ostatecznie nie sprawdza; nie zachwyca ani ciekawą fabułą ani oryginalną filozofią, która przypomina wielokrotnie obkrojonego Thoreau. Autorka cały czas utrudnia życie swoim bohaterom i doświadcza ich na różne sposoby chyba tylko po to, by przekazać nam prawdy życiowe w stylu Paulo Cohelo. Ponad 400 stron to o połowę za dużo, by dokończyć te książkę bez znużenia i  poczucia ulgi, że wreszcie możemy ją odłożyć na półkę. Klimat i urok "Kronik..." mogą być powodem, dla którego dotrwałam do ostatniej strony, ale są raczej słabym uzasadnieniem dla nagrody Pulitzera.

​​

​​

​​[1]"Księga węzłów Ashleya" - oryg. "The Ashley Book of Knots", jedna z najważniejszych i najlepszych książek o węzłach. Wydana w 1944 roku, opisuje prawie 4000 węzłów.

Źródło zdjęcia  http://patrzjakifilm.blogspot.com/2015/02/kroniki-portowe-2001-nowa-funlandia-jak.html

bottom of page