top of page

FACEBOOK

INSTAGRAM

Jak zagwarantować sobie pomyślny rejs? Garść żeglarskich przesądów



Mówi się, że marynarz to jeden z najbardziej przesądnych zawodów. Znacie jakiegoś? Takiego prawdziwego, co to na pokład nie wniesie banana i nosi tatuaże? ;) A może chociaż mazurskiego żeglarza, co drapie maszt w złą pogodę, a papierosa podpala tylko zapałkami? Sama traktuję przesądy zazwyczaj z przymrużeniem oka, ale jest kilka takich, których warto przestrzegać albo po prostu znać, by nie strzelić gafy w towarzystwie innych żeglarzy. Oto dziesięć z nich.



1. Nie zapalaj papierosa od świeczki!


Tak, jestem romantyczką. Niemal żałuję, że sama nie palę, więc automatycznie przestrzegam zakazu. Podobno, gdy zapalasz papierosa od świeczki, ginie jeden żeglarz. Podstawy tego przesądu są mimo wszystko dość prozaiczne – marynarze podczas nocnych wacht na żaglowcach mieli podobno zwyczaj odpalania tytoniu od świecy, oświetlającej kompas. Spojrzenie w jej płomień powodowało odzwyczajenie wzroku od ciemności. Wtedy już nietrudno o jakiś wypadek, prawda?

Ci, którzy postanowili zignorować tę niepisaną zasadę twierdzą, że następnego dnia po imprezie poczuli się dość nieswojo, słysząc w telewizji o zatonięciu jakiegoś jachtu lub promu. Sprawdźcie na forach internetowych.



2. Zawsze obserwuj niebo!


Red sky at night, sailors' delight. Red sky at morning, sailors take warning.


Czerwone niebo to coś więcej niż zapowiedź szczęścia bądź nieszczęścia. Może nie wszyscy żeglarze wierzą dziś w Neptuna, ale na pewno wszyscy powinni słuchać głosu Matki Natury. Czerwony zachód słońca zwiastuje ładną pogodę, czerwony wschód natomiast…



3. Nie pisz listów podczas rejsu!


W porcie możemy robić z naszym czasem wolnym co nam się żywnie podoba, ale podczas rejsu lepiej się pilnować! Pisanie listów do domu w podróży może mieć nieprzewidziane skutki. Zwłaszcza łatwo o nieszczęście, gdy jesteśmy uzależnieni od wiatru. Czytaliście wspomnienia Borchardta?


Szkolny żaglowiec "Lwów” był w drodze z Atlantyku na Morze Śródziemne, gdy napotkał niesprzyjający wiatr, wiejący dokładnie ze wschodu. Nie mógł przecież płynąć dokładnie w linii wiatru. Zostało mu więc tylko żeglowanie od brzegu do brzegu w nadziei, że wkrótce pogoda się zmieni. Gdy po TYGODNIU sytuacja nie uległa zmianie stało się oczywiste, że trzeba odnaleźć powód takiego pecha. Wszelkie dary złożone morzu nie przynosiły efektów. Przyczyną nieprzychylnych warunków okazał się… lekarz okrętowy piszący w tym czasie listy.

Po… usunięciu przyczyny… wiatr zmienił kierunek. Przypadek? Nie sądzę ;)



4. Nie wnoś na pokład bananów!


Ci z was, którzy znają Popeye’a wiedzą, że marynarze jedzą szpinak. Skoro jedzą tak wstrętne warzywo to czy jest coś, czego przełknąć nie mogą? Ręka w górę, moi drodzy – kto z was także nie lubi bananów?

Marynarze wręcz uwielbiali opowieści o tym, jaki straszny los może spotkać statki przewożące banany. Przesąd ma swoje początki prawdopodobnie w XVIII wieku. Tak się akurat w tamtych czasach złożyło, że większość z zaginionych statków transportowało do Europy te przeklęte owoce. Przypadek…?

Aż boję się przyznać, do jakich wpadek i zniszczeń doszło na naszych jachtach po zakupie bananów. Od wysypania słoika soli i wylania butelki wina przez potłuczone talerze, na konieczności naprawy foka kończąc.



5. Nie określaj portu przeznaczenia!


Do rubryki dziennika pokładowego nigdy nie wpisywano portu przeznaczenia przed dopłynięciem na miejsce. Przyczyna była prosta – nie wiadomo, co może nas czekać po drodze. Marynarze wierzyli, że pogwałcenie tej zasady to rzucenie wyzwania samemu Neptunowi, który często dawał nauczkę zbyt pewnej siebie załodze.




6. Albatrosy, mewy, jaskółki, kormorany…


Ich widok był uważany za szczęśliwy znak, a na zabicie któregoś z tych ptaków poważyłby się chyba tylko szaleniec. Wierzono, że w tych ptakach mieszkają dusze żeglarzy i zaginionych na morzu. W ciele ptaka odwiedzają one tych, których kochali za życia…



7. Spraw sobie niezawodny amulet!


Prawdopodobnie moda na tatuaże wśród żeglarzy przybyła do Europy wraz z Jamesem Cookiem. Aby uchronić się od śmierci tatuowano symbole zarówno religijne jak i niezwiązane z żadną wiarą. Mogły to być choćby świnia i kogut – jeden na jednej, drugi na drugiej stopie. Wierzono, że gdy Bóg zobaczy w toni morskiej te dwa nieumiejące pływać zwierzęta, ocali od śmierci je oraz nieszczęsnego marynarza.

Moim ulubionym przykładem znaczących tatuaży są jaskółki, mające zagwarantować żeglarzom powrót do domu. Symbolizują one także lojalność, wolność oraz nadzieję. Aż zaczynam się zastanawiać nad sprawieniem sobie takiej ozdoby ;)



8. Wznosząc toast, nie uderzaj w kieliszki!


Trącanie się kieliszkiem lub szklanką podczas toastu było uznawane za bardzo zły omen, mogący sprowadzić nieszczęście nawet na całą załogę. Może dźwięk, jaki się przy tym wydobywa kojarzony był z dzwonem pogrzebowym?

W zamian za tę drobną niedogodność żeglarze mają prawo wznosić swoje toasty na siedząco :)


9. Nie gwiżdż na pokładzie!


Gwizdanie na żaglowcu przynosiło ogromnego pecha i mogło skończyć się potwornym sztormem. Tym razem przyczyna tego przesądu jest bardzo racjonalna – na dużych statkach rozkazy były wydawane za pomocą gwizdka. Każde gwizdnięcie na pokładzie mogło zmylić załogę.

Również dziś gwizdanie na statku jest uważane za duży nietakt.



10. Jak wywołać wiatr?


O, to mogłaby być najdłuższa rubryka! Sposobów są dziesiątki, a każdy w dodatku ma własne. Wbijanie noża w maszt, drapanie go, zaklinanie, amulety, ofiary składane morzu z cennych przedmiotów i tak dalej…

W naszej załodze mamy jeden własny, sprawdzony sposób. Kiedy zupełnie nie ma już wiatru i nawet burza wydaje się być lepsza od spiekoty drapiemy maszt i śpiewamy bardzo powoli "Przechyły". W większości przypadków się sprawdza.

Zwykle potem przychodzi burza.



A wy, praktykujecie jakieś przesądy lub żeglarskie tradycje?


Z żeglarskim pozdrowieniem,

Maria

bottom of page