top of page

FACEBOOK

INSTAGRAM

Goscinnie - Wspomnienia pewnego Chopinowca


fot. www.fryderykchopin.3oceans.pl

Stoję na lewej burcie, patrzę w czarną przestrzeń. Słyszę ciszę i widzę ciemność. Fryderyk Chopin w idealnej harmonii z wodą i wiatrem, bezgłośnie sunie przez morze. Wiem, że dochodzi godzina 1.00 w nocy, chociaż od wypłynięcia w rejs wymiar czasu zniknął z mojego świata. Są tylko stuknięcia szklanek wyznaczające godziny. Mam szczęście należeć do wachty świtowej. Jest to według mnie najlepsza zmiana na statku. Pilnujemy pokładu od 24 do 4 nad ranem, oraz od 12 do 16. Podczas podróży nie ominie mnie ani jeden wschód słońca. Nauczyłam się spać o każdej porze dnia i nocy. Po pracy, kiedy przyjdzie zmęczenie, zakopię się pod pierzyną, na mojej piętrowej koi i zabezpieczę się pasami, by nie spaść na podłogę przy przechyłach. Mojej siostry prawie nie widuję; kiedy ona odpoczywa ja czuwam, i na odwrót. Nigdy nie wiadomo czy ze snu nie wyrwie mnie sygnał „Wszystkie ręce na pokład!” - znak, że statek szykuje się do zwrotu, podczas którego cała załoga musi brasować[1] reje i przekładać sztaksle[2].


Elmo powiedziała mi, że dzisiaj po południu zobaczymy brzegi Danii, a wieczorem zacumujemy w Skagen. Pewnie kapitan ogłosi tę informację po porannym wciągnięciu flagi. Na tak reprezentacyjnym pokładzie, jakim jest Fryderyk Chopin obowiązuje ścisła dyscyplina i etykieta żeglarska. Boleśnie się o tym przekonałam, kiedy kilka dni temu spóźniłam się na wciąganie bandery. Za te dosłownie dwie minuty czekała mnie karna wachta w kambuzie.


Nie mogę się doczekać chwili, gdy zacumujemy - będziemy wtedy wspinać się na prawie 40-metrowe maszty by wspólnie sklarować potężne i niesamowicie ciężkie żagle. Potem chwiejnym krokiem zejdziemy na ląd i będziemy podziwiać dumnie kołyszącego się na falach portowych Fryderyka Chopina.


Dla żeglarza nie ma przeszłości ani przyszłości. Jest tylko ciągnięcie lin, łopocząca rozmowa żagli, chlupot wody, ryk wiatru, zimny deszcz, skrzyp drewna. Do dziennika pokładowego nie wpisujemy portu docelowego, bo wtedy moglibyśmy nigdy do niego nie dotrzeć. Jesteśmy bardzo przesądni.



fot. Anna Rościszewska


Powyższy tekst to moja próba oddania choćby jednego z miliona wspomnień, które noszę w sercu po wprawie Chopinem. Teraz przejdę do bardziej praktycznych aspektów życia na morzu. Czujesz miętę do dużych żaglowców, ale obawiasz się, że nie dasz sobie rady, bo nigdy nie pływałeś?


Spokojnie. W interesie wszystkich jest, aby statek płynął jak należy ;) Pamiętaj, że na pokładzie poza kapitanem, armatorem, I oficerem, mechanikiem będzie też załoga szkieletowa. Do szkieletu dostają się osoby, które przepływały już swoje na morzu, znają żaglowiec i potrafią nim kierować.



Co zabrać na rejs?

1. Paszport/ inny dokument uprawniający do przekraczania granic

2. Rękawiczki żeglarskie

3. Sztormiak i polar, albo i dwa :P - na nocne sztormy

4. Ciepłe skarpety, czapkę itp. (bywa mokro i zimno)

5. Wygodne buty na pokład i do wspinania się na reje

6. Spakuj się w worek żeglarski lub miękką torbę, na pokładzie nie ma miejsca na plecaki ze stelażem czy walizki.

7. Okulary przeciwsłoneczne też mogą się przydać

8. Fajnie też mieć ze sobą lornetkę co by widzieć więcej i dalej


Na jachcie obowiązuje służba przez 24h, w systemie 3 wacht:

24.00-4.00 - tak zwana psia wachta

4.00-8.00

8.00-12.00

12.00-14.00

14.00-16.00

16.00-20.00

20.00-24.00


Co robi się w porcie?

W porcie obowiązuje wachta portowa – w praktyce zwykle dwie osoby pilnują pokładu i są po godzinie zmieniane przez kolejne dwie. To jak wygląda podział obowiązków podczas wachty portowej zależy od zwyczajów panujących na statku, ważne, żeby ktoś zawsze pilnował pokładu. Cała załoga w tym czasie może zejść na ląd, do woli zwiedzać i korzystać z uciech życia wilka morskiego.


​fot. Anna Rościszewska


Wachta kuchenna:

Do zadania osoby wyznaczonej na wachtę kuchenną należy pomoc kukowi w przyrządzaniu dla całej załogi trzech posiłków. Musisz się przygotować na obieranie kilogramów ziemniaków i mielenie mięsa. Te czynności można sobie oczywiście uprzyjemnić śpiewaniem szant i słuchaniem morskich historii opowiadanych przez Kuka. Możesz też liczyć na to że trafią Ci się jakieś rarytasy niedostępne podczas zwykłych posiłków :P. Mnie trafiła się zmiana w kuchni pierwszego dnia po rozwinięciu żagli, czyli kiedy zaczęło bujać. Wszystkim było niedobrze, a co dopiero mnie pod pokładem. Na szczęście zmienił mnie bardziej doświadczony kolega - sternik morski.


Co z chorobą morską?

Podobno każdy musi ją przejść, ale nie uważam, żeby należała do jakichś traumatycznych przeżyć. Na dużym żaglowcu nie odczuwa się tak bujania jak na mniejszych łajbach morskich. W gorszych momentach polecam leżenie na pokładzie i patrzenie na chmury ;)


Czego nauczę się podczas rejsu?

1. Jak pracować na dużym żaglowcu: brasować liny, zakładać żagle, wchodzić na reje, klarować pokład, nawigować…

2. Budowy statku

3. Pracy w grupie, odpowiedzialności

4. Poczujesz się jak prawdziwy wilk morski!




Drodzy bracia żeglarze, to tyle słów ode mnie. Mam nadzieję, że udało mi się nieco przybliżyć Wam, jak wygląda pływanie na żaglowcu. Do zobaczenia na forum, w portowej gospodzie lub na wodzie!


AHOJ!

Anna




[1]sztaksel - mniejszy, trójkątny żagiel podnoszony na linach biegnących między masztami

[2]Brasowanie - jest to zmienianie położenia rei za pomocą lin nazywanych brasami tak, aby żagiel, który na niej wisi, lepiej łapał wiatr.

tutaj więcej o manewrach - http://www.pogoria.pl/pl/content/manewry-i-komendy

bottom of page